Piękne czerwone kwiaty maków już dawno przekwitły, i teraz, na początku sierpnia, w ich miejsce powstały dorodne, zielone makówki, które stopniowo zasychając brązowieją. Kiedy uschną zupełnie będzie je można otworzyć, by wydobyć drobne niebiesko-czarne ziarenka, bez których nie sposób sobie wyobrazić wielu arcysmacznych wypieków, z makowcem na czele.
Jednak od tysiącleci są tacy, których nie fascynują czerwone kwiaty ani nie nęcą odżywcze nasiona. Ich interesuje sok, jaki wypływa po nacięciu niedojrzałych makówek. Mlecznobiały sok utlenia się na powietrzu i brunatnieje. Wysuszony, staje się ostatecznym przedmiotem pożądania – opium.
Do XX wieku opium przez setki lat było najpopularniejszym (nie licząc alkoholu rzec jasna) środkiem kojącym ból, zarówno ten fizyczny, jak i psychiczny. Sposobów przyjmowania go było wiele. Wielu kojarzy opium z jego palarniami, mrocznymi spelunkami w zaułkach Londynu, Nowego Jorku i innych wielkich miast przełomu XIX i XX wieku.
Tak naprawdę jednak palenie opium to zwyczaj dalekowschodni, wywodzący się z Chin i rozprzestrzeniony przez europejskich kupców. Zresztą znane z historii wojny opiumowe Imperium Brytyjskiego z Cesarstwem Chińskim zapoczątkował w dużej mierze spór o zyski z handlu opium.
Ale opium było powszechnie wówczas dostępne w aptekach, jako składnik pastylek, proszków i nalewki, zwanej laudanum. To ostatnie powstawało poprzez rozpuszczenie opium w alkoholu, zwykle nie tyle czystym spirytusie, co raczej winie lub destylatach winnych (np. brendy) oraz domieszkowano czasem różnymi ziołami. Podawano je na rozstrój żołądka, na kaszel, na nerwicę i depresję. Dla złagodzenia bólów wszelakich z migreną na czele.
Laudanum było chyba jednym z najpopularniejszych i najuniwersalniejszych (w teorii) specyfików w wieku XIX. Podawano je dorosłym i dzieciom. Podawano je królom, ale i tym biedniejszym (o ile było ich na nie stać). Spożywali je bohaterowie literaccy – pił je dr Frankenstein z powieści Mary Shelley, pili bohaterowie powieści Dickensa, piła je tołstojowska Anna Karenina. Co ciekawe w niektórych krajach można je do dziś dostać (choć już jako lek na receptę). I kiedyś i dzisiaj, kto je skosztuje chętnie do niego wraca, nawet jeśli nie leczy, to na pewno skutecznie znieczula ciało i ducha. I, co istotne, łatwo uzależnia.
Co takiego kryje w makówkowym soku, co nadaje opium jego właściwości? Są to związki chemiczne, które zwyczajowo określa się zbiorczą nazwą opiaty. Stanowia one ponad 20% masy wysuszonego soku, a najbardziej znane z nich to morfina i kodeina. Ta pierwsza, choć stosowana często bezpośrednio, jest podstawowym substratem do syntezy heroiny.
Opiaty należą do związków nazywanych opioidami. Oprócz naturalnych opiatów (jak wspomniana morfina) i ich syntetycznych „krewniaków” (jak heroina), opioidami są naturalnie występujące w organizmie neuroprzekaźniki – endorfiny. Wszystkie je łączy zdolność do wiązania się z receptorami opioidowymi występującymi w układzie nerwowym, powodując tym samym ich pobudzenie i wywołanie odpowiedniej odpowiedzi mózgu a co za tym idzie całego organizmu. .
Rozróżnia się trzy podstawowe rodzaje receptorów opioidowych. Pobudzenie pierwszego ich rodzaju (typu μ) likwiduje poczucie bólu a jednocześnie wprowadza w stan euforii. Dodatkowo hamuje perystaltykę jelit i zwiotczają mięśnie oddechowe. Receptory typu κ łagodzi poczucie napięcia i niepokoju („rozluźnia” potocznie mówiąc). Wreszcie trzeci rodzaj receptorów (δ) w wyniku pobudzenia powoduje halucynacje i omamy.
Opiaty obecne w opium działają wspólnie na wszystkie te receptory i to wyjaśnia opisane przez spożywających opium doznania – ulgi, rozluźnienia, poczucia lekkości i oderwania się od doczesności. Powabne i kuszące, ale złudne, bo trwające tylko przez krótki czas – potem następowały klasyczne objawy zatrucia oraz poczucie lęku, niepokoju, zniecierpliwienia. Objawy, które, jak zdawało się, mogła ukoić tylko nowa dawka opium.
Dziś opium wciąż jest popularne, a plantacje opium świetnie prosperują (szacuje się, że około 90% z nich znajduje się w Afganistanie). Pisząc ten tekst natrafiłem na zatrważająco dużo materiałów (nie tylko komentarzy anonimowych internautów), które nie tylko zachwalały opium, ale i wzywały do jego legalizacji, ponieważ kiedyś było powszechnie dostępne w aptekach „i jakoś ludzie się nie degenerowali” (cytat dosłowny z pewnej współczesnej biografii pewnego malarza).
Jednak zaglądając do relacji z różnych epok nietrudno znaleźć doniesienia o bywalcach palarniach opium, o morfinistach i innych „wielbicielach” makowych narkotyków, którzy tracili majątek, rodziny, przyjaciół a nade wszystko zdrowie i życie. Bo jednemu z pewnością nie można zaprzeczyć – przyzwyczaić się do nich jest łatwo, o wiele trudniej jest z nich zrezygnować…
Wojciech Smułek
11.08.2022 r.
PS. Warto też wspomnieć o sprawie z ostatnich dwóch-trzech dekad , to znaczy o kryzysie opioidowym w USA, gdzie doszło do fali zgonów wywołanej nadużyciem opioidów (w tym w wyniku promocji legalnych leków przez firmy farmaceutyczne i zapisywanych przez lekarzy).