Nie będę ukrywał, że inspiracją do dzisiejszego tekstu był obejrzana przeze mnie jakiś czas temu ekranizacja doskonałego kryminału Agaty Christie „Rendez-vous ze śmiercią” (ang. „Appointment with Death”). Jak to u Królowej Kryminału bywa, centralnym punktem powieści jest morderstwo, w tym przypadku w wyniku podania zastrzyku z lekiem o wdzięcznej nazwie „Digitalis”.
Terminem „Digitalis” określano wyciąg z wysuszonych liści naparstnicy purpurowej, po łacinie nazywanej Digitalis purpurea. Rośliny z rodzaju naparstnica charakteryzują się pięknymi, dzwonkowatymi kwiatami zebranymi w wysokie kwiatostany. Na przestrzeni wieków ogrodnicy wyhodowali szereg odmian o różnorodnych kolorach, jednak naparstnica purpurowa ma kwiaty, jak sama nazwa wskazuje, purpurowe. Właśnie kwiatom zawdzięcza naparstnica swą łacińską nazwę – słowo digitalis (palczasty) nawiązuje do kształtu kwiatów.
Ale to nie przepiękne kwiaty, lecz liście zawierają pożądany przez medyków składnik – digoksynę. Jej cząsteczka składa się z trzech reszt cukrowych (cząsteczek cukrów prostych) oraz części steroidowej (o budowie zbliżonej do np. cholesterolu). Oprócz digoksyny liście naparstnicy zawierają także saponinę – digitoninę (tak swoją drogą właśnie prowadzę cykl badań nad tą substancją, ale o tym może innym razem) oraz wiele flawonoidów oraz innych przeróżnych związków bioaktywnych. Jednak do digitoksyna ma z nich najsilniejsze działanie.
Działanie digoksyny na organizm ludzki wiąże się z hamowaniem działania tzw. pomp Na+/K+ w komórkach mięśnia sercowego. Te pompy to układy białkowe, które są odpowiedzialne za wymianę jonów między komórką a jej otoczeniem. W wyniku działania digoksyny dochodzi do do nadmiaru jonów Na+ wewnątrz komórki, co pośrednio prowadzi do wzrostu jonów wapnia zgromadzonych w siateczce sarkoplazmatycznej (jednym z organelli wewnątrzkomórkowych). Zwiększone stężenie wapnia wspomaga bardziej siłowy skurcz mięśnia sercowego, umożliwiając bardziej wydajną pracę serca.
Digoksyna wspomaga więc prace serca, osłabionego wiekiem lub chorobą. Jednak, jak to określił słynny Paracelsus „dawka czyni trucizną”, a więc i lek może stać się zabójczy w odpowiednio wysokiej dawce. Przez lata powszechnego stosowania napastniku jako leku nasercowego przyniosło wiele doniesień o skutkach jej przedawkowania. Ponieważ zewnętrzne objawy mogą wskazywać na po prostu tzw. atak serca, to pokusa by zastosować ją jako truciznę była bardzo wielka (mimo, że nietrudno było ją wykryć w ciele zmarłego po jego śmierci).
Nie znam statystyk, ile zarejestrowano przypadków zabójstw z wykorzystaniem „digitalis”, jednak na pewno nie brakuje opisów morderstw fikcyjnych z jej udziałem. Oprócz wspomnianej powieści Agaty Christie digoksyna pojawia się w klasycznych już amerykańskich serialach kryminalnych, jak Columbo, Napisała „Morderstwo”, czy CSI. Kryminalne zagadki Las Vegas. O digoksynie wspomina się również w filmie Casino Royale z 2006 roku o agencie 007.
A więc naparstnica ma już dość ugruntowaną opinię w świecie zbrodni i możemy ją zaliczyć do jakże szerokiego grona roślin, do których pasuje określenie „piękna i zabójcza”. Czyż nie jest to dosadna ilustracja starej prawdy, by nie sądzić po pozorach? W przypadku przepięknych, lecz trujących roślin jest to jak najbardziej słuszne.
Wojciech Smułek
09.09.2022