Lingua latina

Nulla est medicina sine lingua Latina – niczym jest medycyna bez języka łacińskiego. Wiedzą o tym dobrze absolwenci studiów medycznych, którzy chcąc nie chcąc wkuwają na pamięć finezyjne terminy anatomiczne, które w poetycki sposób opisują nawet najbanalniejsze organy naszego ciała. Ale ta sentencja odnosi się nie tylko do medycyny, do innych dziedzin nauki również. W końcu przynajmniej do XVIII wieku praktycznie wszystkie teksty naukowe były pisane po łacinie, ewentualnie greką. Ale wbrew pozorom także współczesne naukowe teksty są pełne tych dwóch, martwych zdawałoby się, języków.

Adepci chemii (z łac. adeptus – ten, który osiągnął) podadzą jako przykład pochodzące z greki przedrostki określające liczebność atomów węgla w łańcuchu (np. heksa-, hepta-, okta-), czy liczbę grup funkcyjnych (mono-, di-/bi-, tri-, tetra- itp.). Podobne pochodzenie mają przedrostki określające położenie podstawników w pochodnych benzenu: orto-, meta-, i para- (dosł. z greki: prawidłowy, następujący i obok). Te same przedrostki stosuje się w tradycyjnym nazewnictwie nieorganicznym (np. kwas ortofosforowy). W tym przypadku pochodzenie tych prefiksów (od łac. praefixus – przymocowany na przedzie) nie jest takie oczywiste, ponieważ przedrostek orto- był historycznie używany do oznaczenia oryginalnego związku, a izomer był często nazywany związkiem meta.

Niemniej chyba najistotniejszy wpływ łaciny i greki na chemię jest widoczny w pochodzeniu symboli chemicznych, które wzięły się z ich nazw łacińskich i greckich (a nie np. angielskich, co twierdzą błędnie niektórzy). Dla potwierdzenia garść przykładów: Hf, hafn od łacińskiej nazwy Kopenhagi – Hafnia; Te, tellur – od łacińskiej nazwy ziemi, tellus; Hg, rtęć – łac. hydrargyrum, z gr. ὑδράργυρος hydrargyros, wodne srebro.

Łacińsko-greckie pochodzenie ma wiele nazw własnych (zwyczajowych) związków chemicznych. Przykładów są tysiące i w większości przypadków pochodzą od łacińskich nazw naturalnych źródeł, skąd je po raz pierwszy wyodrębniono. Na przykład kwas salicylowy izolowano z kory wierzby (łac. Salix) a lek przeciwnowotworowy taxol otrzymano pierwszy raz z cisu (łac. Taxus).

Zresztą same nazwy łacińskie roślin, zwierząt i bakterii to okazja do nauki tych języków, bo nazwy polskie są często (choć nie zawsze!) ich bezpośrednimi tłumaczeniami. Na przykład grzyby z rodzaju Aspergillus to kropidlaki (łac. aspergillum – kropidło), a bakterie Staphylococcus to gronkowce, gdyż greckie staphylos oznacza (winne) grono. Z kolei często spotykana nazwa gatunkowa vulgaris – oznacza po łacinie dosłownie „pospolity”, a officinalis – oznacza „lekarski”.

A więc mylą się ci, którzy uważają łacinę i grekę za języki martwe i nieobecne w naukach ścisłych. Wręcz przeciwnie, używamy ich zadziwiająco często, choć zwykle całkiem nieświadomie. Może warto się ich choć nieco nauczyć, w końcu non scholae, sed vitae discimus! 😉

Wojciech Smułek

ante diem vi Idus Decembres MMXXII A.D.