Sztuki piękne i nauki ścisłe dzieli bardzo wiele, choć jednocześnie te dwa obszary aktywności człowieka potrafią się silnie przenikać. Nie mam tu na myśli nawet tak bezpośrednich związków, jak np. prowadzenie badań z zakresu np. neurobiologii, podczas których sprawdza się, jak kontakt ze sztuką wpływa na aktywność mózgu. Nie, nie. Myślałem raczej o wiedzy bardziej praktycznej, jakkolwiek z zakresu nauk ścisłych, które mniej lub bardziej świadomie przyswaja sobie artysta.
Wiedza chemiczna z pewnością będzie szczególnie bliska adeptom sztuk plastycznych. Rzeźbiarz musi mieć świadomość właściwości mechanicznych materiału z którym pracuje. Malarz z kolei nie tylko powinien znać zasady optyki i fizyki światła widzialnego, ale także właściwości farb, rozpuszczalności pigmentów i chemicznej trwałości barwników.
Ja dzisiaj chciałbym jednak napomknąć o dziedzinie sztuk nieco już zapomnianej, choć oczywiście wciąż żywej. A więc dziś kilka słów o grafice, ale nie, jak to dzisiaj często się rozumie grafice „komputerowej”, ale klasycznej grafice, czyli tworzeniu wielu kopii tego samego obrazu czy rysunku. Grafikę bowiem możemy nazwać prekursorką sztuki popularnej, ponieważ z zasady pozwala ona na dotarcie do dużej liczby odbiorców. Grafika jest również nieodmiennie połączona z historią druku, którego ideą jest przecież wielokrotne uzyskiwanie specyficznego obrazu a dokładnie tekstu.
Początki grafiki wiążą się z pierwszymi pieczęciami, znanymi już ludom prehistorycznym. Odcisk wzoru pokrytego farbą pozwalał na zwielokrotnienie tego samego obrazu, czy po prostu kształtu. Potem rozwinął się drzeworyt, kamienioryt i inne techniki tak zwanego druku wypukłego, w którym farbą pokrywano fragmenty wystające ponad powierzchnię materiału. Jakkolwiek do dziś popularny, druk wypukły wymagał jednak dużego nakładu pracy przez twórcę – grafika, ze względu na konieczność pracy w twardym materiale (miękki ulegałby zbyt szybkiemu zużyciu w trakcie wykonywania odbitek).
Podobny problem napotkano w technikach druku wklęsłego, który polega na tym, że farbę wprowadza się do rys wyżłobionych w płycie, np. stalowej lub miedzianej (techniki te nazywa się odpowiednio stalorytem lub miedziorytem). W tych technikach jednak również należy się liczyć z dużym nakładem pracy. Co więcej raz popełniony błąd, np. błędnie wyżłobiona kreska, jest praktycznie niemożliwy do naprawienia. Z tych powodów opracowano inne techniki druku wklęsłego, w przeciwieństwie do poprzednich (określanych jako „suche”) nazywane trawionymi.
W tym momencie zapewne obudziła się część Szanownych Czytelniczek i Czytelników, którzy przysnęli znudzeni dotychczasową pogadanką o sztuce. Techniki trawione! No wreszcie autor wraca do chemii, w końcu czym trawić, jak nie kwasem!
Oczywiście, już wracamy w chemiczne rejony. Techniki trawione mają wiele odmian, o których zaraz krótko opowiem. Na razie skupmy się na ogólnym zarysie (dosłownie!) techniki. Otóż polega ona na pokryciu materiału, podatnego na działanie kwasu, warstwą substancji odpornej na jego żrące działanie, ale jednocześnie dość plastycznego, by można w nim wykonywać łatwo rysy i rowki. Co istotne, muszą one być tak głębokie, aby odsłaniały powierzchnię wyjściowego, twardego materiału.
Po wykonaniu rysunku powierzchnię płyty poddaje się działaniu kwasu, który trawi warstwę spodnią, tworząc w niej rowki i rysy odpowiadające tym wykonanym wcześniej w plastycznej warstwie górnej. Następnie usuwa się kwas, przepłukuję płytę roztworem neutralizującym jego pozostałości, tak aby zatrzymać proces trawienia. Po usunięciu wierzchniej warstwy mamy już płytę gotową do pokrycia farbą drukarską i wykonania odbitek.
Opisane podejście posiada dwie podstawowe zalety. Po pierwsze, wykonanie rysunku jest łatwiejsze, ponieważ wykonuje się go rylcem w materiale bardziej miękkim niż metal, kamień czy nawet drewno. Po drugie, ponieważ jest to materiał plastyczny możemy, w wypadku wykonania niewłaściwej kreski, „załatać” rysę i w ten sposób ten fragment rysunku wykonać jeszcze raz. Nieodwracalne jest bowiem dopiero trawienie kwasem.
No dobrze, na razie opisałem proces bardzo ogólnikowo, ale teraz przejdźmy do konkretów. Najbardziej znaną techniką trawioną jest akwaforta (z wł. acquaforte – mocna woda). Polega ona na tym, że płytę miedzianą lub cynkową pokrywa się werniksem akwafortowym i następnie wykonuje się rysunek stalową igłą. Wspomniany werniks to mieszanina naturalnych lub syntetycznych żywic roślinnych i wosków (np. pszczelego), a więc zasadniczo węglowodorów i tłuszczy. Trawienie prowadzi się za pomocą kwasu azotowego lub siarkowego, w zależności od użytego metalu.
Modyfikacją powyższej techniki jest tzw. akwatinta. Tym razem jednak trawi się nie cienkie linie, a większe obszary. Trawienie jest mniej intensywne niż w typowej akwaforcie, ale zwykle jest ponawiane na niektórych obszarach co daje w rezultacie ciemniejsze i intensywniejsza barwę grafiki.
Wspomnę jeszcze o fluoroforcie, technice, w której trawieniu poddaje się nie płytę metalową a szklaną. Trawienie odbywa się za pomocą kwasu fluorowodorowego (stąd nazwa metody).
Na koniec warto dodać, że techniki te wymagają całkiem sporej dozy wiedzy chemicznej, szczególnie z zakresu właściwości kwasów i ich reakcji z metalami lub szkłem. Sterując intensywnością procesu trawienia uzyskujemy rysunek składający się z rys głębszych i szerszych lub płytszych i węższych, co rzutuje na ostateczną postać grafiki.
Poniżej zamieszczam jeszcze kilka przykładów grafik wykonanych różnymi technikami druku trawionego. Oczywiście to mały całkowicie subiektywny wybór, więc zachęcam do poszukiwania innych przykładów. W każdym razie miłego oglądania i wielu artystyczno-chemicznych zachwytów 😉
Wojciech Smułek
06.02.2022 r.