Złoto rozpala ludzką wyobraźnię od tysiącleci. Dziś być może trudno nam sobie nawet trudno wyobrazić jak bardzo elektryzowało ono ludzkość nie tylko w Starożytności i Średniowieczu, ale i czasach Nowożytnych aż po wiek XX.
Obecnie mamy wiele różnych symboli bogactwa i władzy, choćby szeleszczące banknoty, akcje i ich notowania na giełdzie, nowoczesne samochody i prywatne odrzutowce, wielkie rezydencje. Ale to wszystko zdominowało powszechną wyobraźnię dopiero sto, sto pięćdziesiąt lat temu. Wcześniej bogactwo było złotem a złoto bogactwem. Oczywiście, były jeszcze klejnoty i inne metale szlachetne (choć przez stulecia znane było tylko srebro). Niemniej to złoto było w stanie budzić największe emocje i najgorsze instynkty.
Nie powinno więc dziwić, że pragnienie posiadania jak największych ilości złota towarzyszyło wielkim i możnym, ale i maluczkim. Jedynym pewnym źródłem złota były kopalnie, zarówno głębinowe, ale i powierzchniowe, eksploatujące osady rzeczne i rudy powierzchniowe. Rzecz jasna było jeszcze złoto już wydobyte i przetworzone w monety i złote utensylia i biżuterię. Ale jego podstawową wadą był fakt, że już należało do kogoś. Oczywiście dla rabusi (i poborców podatkowych) nie stanowiło to większego problemu.
Niemniej nie ustawano w wysiłkach, by odnaleźć trzecią drogę, czyli transmutacja, to znaczy mianowicie możliwość przekształcenia w złoto metali nieszlachetnych, np. żelaza, ołowiu lub miedzi. I tu kluczową rolę pełnili alchemicy. W naturalny sposób „ciążyli” oni ku władcom, którzy mieli zapewnić środki na ich kosztowne badania.
Z kolei władcy „ciążyli” ku alchemikom, po pierwsze dlatego, że im samym wiecznie brakowało złota, a po drugie uważali, że warto mieć ich na oku, żeby czasem ktoś inny (konkurent do władzy) nie posiadł ich wiedzy. Stąd też zamki, jak krakowski Wawel za króla Zygmunta II Augusta czy Zygmunta III Wazy i praski Hrad za Rudolfa II, zamieszkiwało bardzo wielu alchemików.
Proces transmutacji metali w złoto, zwany z grecka chrysopoeią, badano zarówno na gruncie eksperymentalnym, ale i filozoficzno-teoretycznym, czy wręcz ezoterycznym. Do kluczowych pojęć należy kamień filozoficzny, substancja o niezwykłych mocach, które miały nie tylko pozwalać na wspomnianą przemianę metali nieszlachetnych w złoto, ale i leczyć wszelkie choroby, zapewniać wieczną młodość i nieśmiertelność.
Po stuleciach okazało się, że po prawdzie transmutacja jest możliwa, ale w sposób kompletnie odmienny, niż jakikolwiek alchemik sobie mógł wyobrazić. Dzisiaj transmutacją nazywamy proces przemiany atomów jednych pierwiastków w inne, dokonujący się w wyniku przemian w jądrze atomowym na poziomie protonów i neutronów. Na przykład bombardowanie neutronami atomów izotopu rtęci-198 prowadzi do wybicia z jądra protonu i powstanie izotopu złota-198. Również bombardowanie rtęci-200 protonami prowadzi do powstania jądra złota-197 i cząstki alfa (jądra atomu helu-4). W podobny sposób można otrzymać złoto bombardując jądra bizmutu.
Nie muszę chyba zaznaczać, że ta metoda jest niesamowicie kosztowna, a więc i kompletnie nieopłacalna. Pozostaje więc tylko naukowo-historyczną ciekawostką. Choć dziś wiemy, że wysiłki alchemików nie mogły przynieść pożądanych owoców, to uczciwie trzeba przyznać, że dzięki nim odkryto wiele użytecznych substancji i procesów chemicznych, np. wytwarzania kwasów, destylacji i ekstrakcji. Wprowadzili oni również pojęcia, które mniej lub bardziej zmodyfikowane stały się podwaliną nowoczesnej chemii, np. pierwiastek, synteza i wspomniana transmutacja.
Wojciech Smułek
12.02.2023